Rozdział: "Wtajemniczony"
Rozdział IV. Rozdział
W pierwszej połowie lat
90-tych opublikowano w Rosji książkę „Energia Piramid” pod redakcja A.A. Litwinenko, gdzie
zacytowano fragment pracy amerykańskiego hrabiego polskiego pochodzenia
Stefana Walewskiego pt.: „System kaukaskiej jogi”, która
również stanowiła podstawę pracy Rusłana
Dobrowolskiego „Tajemnice życia i śmierci”. W jednej z zapisek
Walewski wspomina o „rdzeniach życia”, przygotowywanych przez
starożytnych Egipcjan z cynku i miedzi. Walewski wspomina też o
specjalnej „zmianie struktury molekuł materiału”. Okazuje się,
że Walewski odwiedził Kaukaz w latach największej rewolucyjnej zawieruchy
i przyjął inicjacje od pewnego tajnego ezoterycznego stowarzyszenia.
W tym celu i ja (autor) zwiedziłem Kaukaz, gdzie na własne oczy
widziałem wiele obrzędów zoroastryjskich (od Zoroastrian
Walewski również przyjął przekaz). Zaraz po
podróży zostałem zaproszony na wykład na piątym
festiwalu ezoterycznym na zaproszenie Teresy Sękowskiej i jej
męża, profesora Szczecińskiego Instytutu Politechniki,
Mikołaja Thierry. Przyjechawszy do Polski nie zastałem, niestety, tak
zawsze pełnego życia, profesora Thierry, który zmarł
był wcześniej. Ten wyjątkowy człowiek oddał wiele swej
niespożytej energii nie tylko Polsce, ale i Rosji, biorąc udział
w obronie Leningradu. Nigdy nie zapomnę faktu, że chciał
przetłumaczyć moją książkę na polski. Jego
szczątki spoczywają na Cmentarzu Rakowieckim w Krakowie.
Po tym poraziło mnie
piękno i moc Krakowa, a szczególnie Zamku Wawelskiego, który
wywarł na mnie potężne wrażenie. „Patrz!” - wołano do
mnie, ukazując majestatyczną katedrę i monumentalne mury obronne
– „To Wawel, nasza duma”. Wawel... To brzmiało jak zaklęcie... Jednak
istnym czarodziejstwem objawiły mi się dzieła sztuki, licznie
zgromadzone na zamku. To w Krakowie znajduje się jeden z czakramów
ziemi – wielkich centrów promieniowania energii. Czy takim uczynił
go sam Wawel, czy istniał on tu przed powstaniem zamku? Nie wiem. Nie
jestem bioenergetykiem. W podróżach po ponad tysiącletnim
mieście towarzyszył mi również utalentowany polski pisarz
Zbigniew Świeg, którego książki dostałem w
prezencie. Pracował on w Wawelskim Archiwum i ukazał historie tego
miejsca z zupełnie innego, bardziej wtajemniczonego punktu widzenia.
Pozostało we mnie silne postanowienie nauczenia się języka
polskiego, który był przecież językiem hrabiego
Walewskiego. Miałem pewność, że o życiu Walewskiego
nie dowiem się jednak nic.
Ród Walewskich to jeden ze
znamienitszych polskich rodzin, który miał podobnież
wspólne korzenie z potężnym rodem Colonna z Rzymu, z
którym miał wspólny herb. Wielu kardynałów z
rodu Colonna przyćmiewało władzę Watykanu. Gorącą
miłością Napoleona Bonaparte była Maria Colonna Walewska,
a ich syn, Florian Aleksander
Józef Colonna, minister i dyplomata tworzył nawet wspólne
dzieła z Aleksandrem Dumas. W licznych dyplomatycznych
podróżach zdołał odwiedzić i Egipt.
Sam festiwal ezoteryczny
stanowił spektakl kontrastów, harmonicznie ze sobą
współgrających, od nowoczesnej aparatury, po amulety Indian
północnoamerykańskich. Wśród uczestników
byli fizycy i filipińscy uzdrowiciele, akmeolodzy, astrolodzy,
profesjonalne wróżki i przedstawiciele medycyny konwencjonalnej.
Panowała atmosfera otwartości i komunikacji. Nikt nie agitował
za mistyką i nie krzyczał, że materializm, to „sprzedajna
dziewka socjalizmu”. Widać było godną realizację zasady
pozytywnego myślenia. Zbigniew
Świeg zaczarował publiczność opowieściami o
tajemnicach i legendach Wawelu. W imponujący sposób
żonglował cyframi i rozbierał na części pierwsze
ludzkie losy Lucjan Parfenowicz. Do gabinetów filipińskich
chirurgów stały długie kolejki. Opuszczający je ludzie
wyglądali na oszołomionych. Opowiadając o wrażeniach nikt
nie mógł wyszczególnić nic konkretnego. Ot, do operacji
bolało, potem nie. W trakcie zaś czuli nieznaczny ból. W
miejscu operacji pozostawało jedynie lekkie zaczerwienie. To samo,
myślę mogli powtórzyć odwiedzający gabinet
filipińskiego chirurga Jose Secundo. Regina Sidorkiewicz mogła
sportretować waszą duszę w zadziwiający sposób. W
wielobarwnych pociągnięciach pędzla taiła się przeszłość,
teraźniejszość i przyszłość naszego JA.
Wykład o reinkarnacji pani Teresy Zeńkowskiej zgromadził tyle
ludzi, że z trudem pomieszczono ich w jednym pomieszczeniu. Wystawa
leczniczych minerałów swoim blaskiem podnosiła nastrój,
co utrwalał zapach mnóstwa kwiatów i muzyki relaksacyjnej.
Natomiast cylindry Faraona
wywołały w Krakowie żywe zainteresowanie i mnóstwo
pytań. Odpowiedzi miałem zawsze takie same jak wszędzie –
cylindry dają ogólną harmonizację, wzmocnienie
odporności organizmu, wspaniały środek dla wsparcia
medytacyjno-energetyzujacych praktyk.
Niechętnie wyjechałem z
gościnnej Polski, która może dzięki duchowemu ciepłu
Polaków przybliżyła mi osobę Walewskiego –
wtajemniczonego, człowieka o wielkiej duszy.