Rozdział: „Nie dane jest śmiertelnikowi podnieść moją zasłonę”
„Nie dane jest śmiertelnikowi podnieść moją zasłonę”
Słońce – oto niewątpliwie obiekt, który
zachwycał naszych dalekich przodków najbardziej. Ognista, wodorowa
kula, na którą nie można było spojrzeć,
posyłająca ciepło każdej żywej istocie - od
wszechpotężnego faraona do maleńkiego żuczka.
Nieśmiertelna gwiazda odradzająca się każdego poranka, aby
odejść wieczorem, nie mogła nie być ubóstwiana we
wszystkich częściach świata.
Świecącemu Bogu budowano świątynie, ołtarze,
cyklopowe budowle. Zwracano się do niego z modlitwą i z odami. Witano
jego wschód na kolanach wierszami, pieśniami i nazywano
różnie: RA w Egipcie, Jariło u Słowian, Ach-Kin u
starożytnych Majów…
Może wydać się to nieprawdopodobne, ale to fakt: w
swojej chemicznej budowie organizm ludzki jest najbliższy
Słońcu, gwiazdom. W obu przypadkach mamy prawie jeden i ten sam
zespół lekkich pierwiastków chemicznych! Jesteśmy w
dosłownym znaczeniu dziećmi gwiazd! Czyż nie z tego
głębokiego pokrewieństwa wynika święty, trwożliwy
stosunek ludzi do Słońca?
Zapasy energii jądrowej Słońca wynoszą około
1,5x10
45 J. Dzięki tej energii może ono świecić
jeszcze 10
11 lat. Tak więc zużycie energii na 1g masy w
Słońcu wynosi około 2 erg/g.s. To o wiele mniej niż
odpowiednie zużycie energii w ludzkim organizmie. Zaskakujący fakt!
Jesteśmy sami jak maleńkie gwiazdy.
Złoto i żółte metale postrzegane były przez
starożytnych mieszkańców planety jako skrystalizowane
słoneczne światło. Stąd wyszła nazwa miedzianego lub
złotego Cylindra – Słoneczny.
Pośrodku świątyń Słońca w Egipcie
stały potężne obeliski, których szczyty – benbenety –
pokrywano miedzią, błyszczącą pod promieniami swojego boga.
Wieczorem, gdy czerwona ognista kula zanurzała się w szarą
mgiełkę zachodu, na niebie pojawiał się blady cień –
Księżyc. Bardzo często kot domowy symbolizował
Księżyc, dzięki niezwykłej właściwości do
widzenia nocą. Oczywiście nasi przodkowie wyobrażali sobie
Księżyc jako zjawisko podobne Słońcu.
W 1929 roku w rejonie przybajkalskiej miejscowości Malta
archeologowie odkryli osadę z epoki kamiennej, a jej wiek oszacowano na 24
tysiące lat. W grobowcu dziecka na terytorium osady odkryto płytki z
ciosów mamuta, których powierzchnię pokrywały
okrągłe wgłębienia tworzące podobieństwo spirali.
Uważna analiza i podliczenie ilości dołków dały
zadziwiające rezultaty: odzwierciedlały kalendarzowo-astronomiczne
cykle Księżyca i Słońca! Podobne nacięcia znaleziono
na kości odkrytej w rejonie źródeł Nilu. Wiek kości
to 9000 lat.
Księżycowy Cylinder stał się naturalnym
uzupełnieniem Słonecznego.
Byłoby bardzo ciekawe i ważne wyjaśnić cylindryczny
kształt dwóch tajemniczych podobizn Księżyca i
Słońca. Jeżeli przypomnimy sobie zadziwiające
właściwości struktur piramidalnych, to pytanie to bynajmniej nie
okaże się bezpodstawnym.
Starożytni uczeni najwidoczniej wiedzieli o topologicznych
właściwościach ciał coś więcej niż my.
Pitagorejczycy zwracali szczególną uwagę na formę i
strukturę poznania świata.
Platon traktował kostki jako cząstki ziemi, tetraedry –
ognia, oktaedry – powietrza, ikosaedry –
wody. Przy czym taka hipoteza bynajmniej nie była bezpodstawna.
Wynikało z niej na przykład, że przy zderzeniu cząsteczki
ognia z dwoma cząsteczkami powietrza otrzymywano cząsteczkę
wody. A istota tego wywodu jest bardzo podobna do wzoru H
2O!
Być może cylindryczna forma symbolizowała słoneczne
i księżycowe promienie? Trudno powiedzieć…
Według Anaksimandra po rozpadzie pierwotnej materii na kosmiczne
ciepło i kosmiczny chłód w centrum świata, została
stworzona ziemia, mająca kształt cylindra.
Cylindry mogły symbolizować oś obrotu wszechświata.
W wielu świątyniach Tybetu istnieje specjalne ogrodzenie ze
108 obracających się cylindrów. Wszystkie je należy
zakręcić, jeżeli chcesz wejść do świątyni by
oczyścić się z grzechów.
Ekstrasensor, co do którego nie mam podstaw by mu nie
wierzyć, kiedy wziął do rąk Cylindry Faraonów
powiedział: „Czuję potężne słupy energii
uchodzące w kosmos”.
Ze srebrem i złotem u starożytnych ludzi było
związane ciekawe wyobrażenie o kierunku przepływu
słonecznej energii. Srebro było uważane za złoto, w
którym słoneczne promienie są skierowane do wewnątrz.
Zagadkowe przedmioty ze złota i brązu były odkryte w
północnych Alpach. Mają one złożoną formę
pentadodekaedru (12 pięciokątnych ścian, 20
wierzchołków, a w każdym schodzą się 3
krawędzie). Wewnątrz są puste, pośrodku każdej ze
ścian są okrągłe otwory o różnej średnicy.
Przeznaczenie tych przedmiotów nie jest jasne. Czy są to, na
równi z piramidami i cylindrami, części
rozgałęzionego systemu wiedzy starożytnych o nieznanych nam
właściwościach geometrycznych ciał?
W związku ze wzmianką o tych zagadkowych przedmiotach,
zgodnie z hipotezą popieraną przez szereg uczonych, Ziemia ma
kształt kuli, w którą jest wpisany pentadodekaedr i ikosaedr.
Dziwna hipoteza nieoczekiwanie potwierdza się przez szereg
faktów. Linie krawędzi wymienionych brył pokrywają
się z wieloma charakterystycznymi geologicznymi tworami: góry
oceaniczne i rowy tektoniczne. Na wierzchołkach brył znajdują
się ośrodki anomalii analogicznych do Trójkąta
Bermudzkiego i liczne ogniska starożytnej kultury.
Wśród znanych nam geometrycznych figur jedną z
najbardziej energo- czy duchowo-nasyconych, jeżeli można się tak
wyrazić, niewątpliwie jest krzyż, który zawsze miał
szczególne znaczenie nie tylko u chrześcijan, ale i u
niechrześcijańskich ludów nawet w czasach przed narodzeniem
Chrystusa. Krzyż czczono także w Japonii, Chinach, Indiach, Asyrii,
Meksyku, centralnej Ameryce. Praktycznie wszędzie!
„Inkowie mieli krzyż z przepięknego marmuru lub jaspisu, z
jednego kawałka na trzy czwarte łokcia długi i na trzy palce
gruby. Przechowywany był w świętej sali pałacu i czczony w
najwyższym stopniu…” (Gotfrey Higgins „Apokalipsa”).
W starożytnym Egipcie był szeroko rozprzestrzeniony Anh –
figura wyobrażająca krzyż z pętlą w miejscu
górnego końca. Później został on nazwany
krzyżem egipskim. W Egipcie Anh był symbolem życia i siły
życiowej. Anh w charakterze amuletu zakładano noworodkowi, aby
przeżył. W taki sposób geometria staje przed nami w
całkowicie zadziwiającej i zagadkowej roli duchowo-energetycznego
oddziaływania na człowieka i otaczający go świat.
W książkach poświęconych magii już stały
się popularne opowiadania o tajemnej wiedzy starożytnego Egiptu.
Historie te, przyznaję się czytelnikowi, wywołały we mnie
wewnętrzne drżenie w pełni pokrywające się z wierszem
Reduarda Kiplinga:
„Głos jak sumienie chore,
Długie noce i dnie
Szeptem mi powtarzając
Wiecznie dźwięczał za mną.
Coś schowane – znajdź to,
Śmiało, zajrzyj za ścianę.
To, co znikło za ścianą –
Czeka na Ciebie – wstań i idź!”
Jedyne, co mnie martwiło, to brak w wyżej wspomnianych
książkach najbardziej tajemniczej wiedzy. Ale, najwidoczniej, dlatego
są tajemne, żeby ich nie popularyzować w każdej wieczornej
gazecie. Niekiedy ogarniały mnie wątpliwości, uzasadnione w
swoim czasie dokładnym studiowaniem historycznego materializmu. Jaka tam
tajemna wiedza! Mroczne zamierzchłe czasy, masa zabobonów, surowe
normy, kupy kamieni, nagromadzone na cześć wymyślonych
bogów, ciemni, zacofani ludzie.
Ale oto literatura, literatura naukowa – ta, której
nauczyłem się dowierzać, mówiła mi całkowicie
coś innego.
Po pierwsze, cała wystarczająco ogromna biurokratyczna
maszyna Starożytnego Egiptu składała się co do jednego z
wykształconych urzędników. Po drugie, dzieła sztuki i
dzieła naukowe tamtych czasów, a raczej to co doszło do
naszych dni, wskazuje na obecność w Egipcie ogromnej twórczej
inteligencji. Ten fakt potwierdza myśl wypowiedzianą w pouczeniu
nieznanego autora pisma do swojego ucznia: „Wypowiada się ich imiona znad
książek, które sami zrobili, ponieważ są dobre i
pamięć o tym, kto je stworzył, zostanie zachowana na wieki”. Do nas
doszły imiona wielu egipskich architektów, malarzy,
rzeźbiarzy. Teksty literackie i naukowe mówią o
nieprzeciętności ich autorów. „Są one wytworem
indywidualistów, których poziom umysłowy o wiele
przewyższał otaczające środowisko” (A. Gardiner).
Przy świątyniach, które niewątpliwie były
ośrodkami kultury egipskiej, istniały biblioteki i archiwa, niestety
nie zachowane do dziś. Ale do naszych czasów doszły fragmenty
katalogów, całkiem obszernych, zawierających prace z medycyny,
magii, rytualnych obrzędów, astrologii. Literatura piękna
wyróżniała się bogactwem i głębią,
różnorodnością gatunków i form: opowiadania,
bajki, liryka, pamflety, eposy, pieśni, kazania. Kazania były efektem
ogromnego życiowego doświadczenia i tysiącletniej mądrości
i zajmowały w kulturze egipskiej szczególne miejsce. Najstarsze z
nich pochodzi z 2800 r. p.n.e. i należy do największego architekta,
budowniczego schodkowej piramidy Dżesera, wielmoży Imchotepa.
Wachlarz zainteresowań tego wysoko wykształconego człowieka
był niezwykle szeroki. Oprócz architektury i literackich pasji
Imchotep wsławił się jako znakomity lekarz. Później
Grecy nazwali go Eskulapem. Książka napisana przez niego, pewnie nie
jedyna, nosiła tytuł „Księga planów świątyni”.
Niestety dzieło to nie doszło do naszych dni. Tysiąclecia
przeżyły kazania Imchotepa, mędrca Dżedefgora i wezyra
Ptachotepa. Ich rady i pouczenia doszły do nas prawie w całości.
Wersy napisane przez wielkich mędrców trwożą i do
dziś:
Uczonością nie chełp się na próżno!
Nie myśl, że jesteś wszystkowiedzący!
Nie tylko wśród mądrych –
Wśród niedoświadczonych porady szukaj.
Sztuka nie zna granic.
Czyż artysta może osiągnąć szczyt mistrzostwa?
Rozumne słowo jest jak kosztowności ukryte w schowku.
Można je znaleźć także u niewolnic, które
mielą ziarno.
Ptachotep
Półtora tysiąca lat później, w XIV w.p.n.e.,
w Egipcie pamiętają swoich wielkich Nauczycieli.
Słyszałem słowa Imchotepa i Dżedefgora,
Słowa, które wszyscy powtarzają.
A co z ich grobowcami?
Ściany się zawaliły,
Nie zachowało się nawet miejsce, gdzie stały.
Z dziwnym uczuciem powolnego wchodzenia w tajemnice Wielkiej
Cywilizacji zanurzałem się w czarującą literaturę
Starożytnego Egiptu…
O ty, krocząca tak szeroko,
Rozsiewająca szmaragdy, malachit i turkusy niczym gwiazdy.
Kiedy kwitniesz ty, kwitnę i ja.
Kwitnę na podobieństwo żywej rośliny.
„Do bogini”
A oto słowa Chacheperraseneba – kapłana z Heliopolisu:
„Rozmyślam o tym, co się dzieje, o różnych sprawach na
tej ziemi. Odbywa się ciągła przemiana. Jeden rok jest
cięższy od drugiego. Kraj bieduje. Prawdę wyrzucono precz,
nieprawda zasiada w sali światła. Zdeptane nauki bogów,
płacz wszędzie, smucą się miasta i wioski… Ciężko
jest milczeć…” XIX w.p.n.e., a jakże znajomo brzmi!
Rozruchy, powstania, nadworne intrygi, klęski żywiołowe,
okropne najazdy wrogów – setki przyczyn, które są w stanie zniszczyć
najpotężniejsze państwo, a mimo wszystko łódź
wielkiej cywilizacji prawie trzy tysiące lat pewnie porusza się
wśród szalejących fal historii, nie tracąc ani krzty na
swoim unikalnym indywidualizmie. My z całą naszą techniczną
mądrością, taką stabilnością swojego
społecznego i kulturalnego życia pochwalić się nie
możemy.
„A może to, co jest takie czarujące i tajemnicze, to, co
zawierało się w egipskiej sztuce, to, co my odczuwamy, nie
powstało w Egipcie? Może tylko w Egipcie się zachowało
przez te tysiąclecia, zmieniając się i dostosowując do
ewoluującej ludzkości. Doszło jakimś sposobem i do nas,
dlatego że o tym nie zapomnieliśmy. Mówimy dziś o tym jak
o czymś bardzo konkretnym, realnym, jak o możliwości, na
której, być może, zbudujemy kulturę dnia jutrzejszego.
Jest to coś wiecznego, co nie zmienia się w kulturach, lecz przejawia
się w nich w różny sposób. Jest to coś, co trzeba
znaleźć, gdyż jest to właściwe dla nas w takiej
formie, w której możemy to pojąć” (L. Nikitin).
Całkowicie zaskakującym faktem przejawu takiej
stabilności, prawie nieśmiertelności egipskiego fenomenu, jest
niezmienność na przestrzeni tysiącleci fizycznego typu ludzi
zamieszkujących terytorium Egiptu. Kraniologia Egiptu z matematyczną
dokładnością potwierdza ten zadziwiający wywód:
podboje, najazdy, niemała ilość przywiezionych z dalekich stron
niewolników, nic nie zmieniły w wyglądzie zewnętrznym
Egipcjan. Zapomniano język, zmienił się światopogląd,
kultura, ale twarze współczesnych mieszkańców Egiptu
pozostały tymi samymi, co tysiące lat temu.
Naoczni świadkowie, przyglądający się Lwu Landau w
czasie seminariów naukowych mówili, że sprawiał
wrażenie cudu. I takie wrażenie mieli nawet wytrawni
specjaliści!
Bruce Lee uderzeniem pięści w powietrze zmuszał ją
do wydania dźwięku, to znaczy wywoływał falę
uderzeniową. A z jakiej głębi kosmosu i z jakich stanów
duszy rodziła się nieśmiertelna muzyka J.S. Bacha?
Przenikanie w tajemnicę materii, doskonałe mistrzostwo,
ozdobione niepowtarzalnym kolorytem indywidualności autora – czyż to
nie jest autentyczna magia! Niewątpliwie, tacy ludzie byli w Egipcie.
Niewątpliwie, poziom ich profesjonalnego mistrzostwa był bardzo
wysoki, a sama wiedza w wielu aspektach niezwykła. Ta
niezwykłość charakteryzuje się głównie tym,
że w na całym chyba świecie nie było narodu, którego
światopogląd był tak silnie związany z tajemnicą
śmierci.
„Modlitwa Egipcjan za spokój duszy, zwrócona do boga
przez żywych świadczy po pierwsze o świadomości, że
umarli żyją w nowym pozagrobowym świecie. Po drugie, o
nieśmiertelnej miłości łączącej
ludzkość i po trzecie, o wstawiennictwie przed bogiem żywych za
zmarłych” (Mnich Mitropan w książce „Jak żyją nasi
zmarli i jak będziemy żyć po śmierci”, Petersburg, 1889).
Szczegółowa znajomość z religijnymi
wyobrażeniami starożytnych Egipcjan wywołuje uczucie naturalnego
zdziwienia złożonością realizacji ich widzenia świata,
wzajemnymi stosunkami ludzi i bóstw, procesami przejścia ze
świata fizycznego w krainę cieni.
Szczególnie ciekawe jest wyobrażenie Egipcjan o
obecności w człowieku pięciu istotnych dusz: Ren – imię,
faktycznie określające siłę słowa, Ach –
światłość, Szuit – cień, Ka – sobowtór
człowieka, żyjący jakby w jakimś równoległym
świecie i posiadający ciemną sylwetkę, i na koniec Ba –
dusza, opuszczająca ciało człowieka w momencie jego
śmierci.
W odniesieniu do sobowtóra – Ka, A.O. Bolshakov,
główny kustosz egipskiego działu w Ermitażu,
wypowiedział ciekawą hipotezę, której istota zawiera
się w tym, że w charakterze sobowtórów
występowały obrazy ludzi i przedmiotów, żyjących w
świadomości człowieka: „Tworzy się wrażenie, że
każdy człowiek, każdy przedmiot ma swoje Ka. W takim przypadku
obok świata, w którym żyją ludzie istnieje świat Ka,
będący jego dokładną i pełną kopią,
świat-sobowtór – pomysł porywający, bliski w swojej
istocie do filozoficznego systemu Platona” (Bolszakow A. O. „Wyobrażenia o
sobowtórze w Egipcie Starego Królestwa”).
Trzeba powiedzieć, że idee sobowtórów nie tylko
nie umierają, ale i nabierają we współczesnej nauce
nowego i nieoczekiwanego sensu. Tak na przykład A. Kartaszkin dokonuje
próby wyjaśnienia zjawiska poltergeista wyjściem z
człowieka jego astralnego ciała w postaci jakiegoś
energetycznego ładunku. Podobne widma oglądał francuski
psycholog i hipnotyzer G. Diurvile na początku naszego wieku.
Zgodnie z drugą ideą znakomitych amerykańskich
fizyków Willera i Everetta nasz wszechświat w każdej
następnej chwili rozszczepia się praktycznie na
nieskończoną liczbę kopii, odpowiadających określonemu
zbiorowi kwantowych alternatyw. Innymi słowy zgodnie z tą
hipotezą co sekunda wychodzi z Was 10
100 ledwie
różniących się od siebie sobowtórów i
każdy z nich kontynuuje nieprzerwany podział, aż nie zmieni
się do niepoznania. Przy czym każdy z tych sobowtórów
żyje w swoim własnym całkiem realnym Wszechświecie.
Należy zwrócić szczególną uwagę,
że idea ta nie jest wzięta z sufitu, a jest wynikiem dokładnej
naukowej analizy kwantowego pojęcia wymiarów. Ciekawe, że
podobny rozwój idei to nie takie unikalne zjawisko. Szeroko znane
są wersy z wiersza poety Walerija Briusowa:
Być może te elektrony –
Światy, gdzie pięć kontynentów,
Sztuka, wiedza, wojny, trony
I pamięć czterdziestu wieków!
Według znakomitego fizyka teoretyka M. A. Markowa we
wszechświecie mogą istnieć „prawie zamknięte” z powodu
silnego zakrzywienia przestrzeni światy, które z boku
wyglądają jak bardzo małe obiekty, np. jak cząstki
elementarne. W zasadzie takie światy mogą być zamieszkałe,
istnieje w nich żywa myśl, mają swoje problemy, radości i
smutki. Nieskończenie duże w nieskończenie małym to jedna z
najbardziej znakomitych i co bardzo ważne, naukowo uzasadnionych hipotez
20-go stulecia.
Przy okazji o fizykach: tajemnice Starożytnego Egiptu
przyciągały także ich. Angielski fizyk Thomas Young niemało
czasu poświęcił próbom rozszyfrowania starożytnych
egipskich hieroglifów i trzeba powiedzieć, że rezultaty
okazały się wielkim sukcesem.
Tutaj warto zadać pytanie: Jakim sposobem na długo przed
odkryciem jakiegoś zjawiska przyrody lub przynajmniej przed jego naukowo
uzasadnionym przypuszczeniem, niektórym utalentowanym osobom udaje
się przewidzieć to z dużym
stopniem dokładności? Zbyt dużo w historii ludzkości
znajduje się podobnych faktów, aby uważać je za przypadkowe.
Najwidoczniej to intuicyjne dotarcie do prawdy można scharakteryzować
słowami M. Priszwina: „Poezja to dar bycia mądrym bez rozumu”. To by
oznaczało, że uczony to mądry poeta i w tym zawiera się
jego siła i jego słabość, gdyż nauka ścisła
bardzo często zmusza do ograniczania lotu fantazji.
„Właśnie filozoficzni antropologowie próbowali zrozumieć
czy nie przygasł obecny w nas dar wyobraźni? Czy nie straciliśmy
w sobie wartościowych właściwości marzycieli? Gdzie są
fantaści, twórcy powietrznych zamków? Dlaczego nasza
codzienność straciła poetycki wymiar? Nawet sny stały
się prozaiczne, trwożliwe, realistyczne. A przecież Platonowi
przyśnił się łabędź, który
wylądował na jego piersi… Być może właśnie
analityczna tradycja zagłuszyła fundamentalne intuicyjne talenty
człowieka? W mistycznym doświadczeniu te skłonności
rozwijały się z ograniczającym napięciem. Mistyczne
zanurzenie się w sobie według N. A. Bierdiajewa jest zawsze
wyjściem z siebie, przedzieraniem się przez bariery. Mistyka zawsze
uczy, że głębia człowieka jest bardziej niż ludzka, w niej
kryje się tajemniczy związek z Bogiem i światem” (P. Gurewicz,
„Nauka i religia”. Nr 5 1999).
Tak więc Egipcjanie mogli wiedzieć o wielu sprawach lub
przynajmniej domyślać się ich. Źródłem podobnej
wiedzy wielu ludzi często nazywa się przybyszów z innych
planet lub innych światów. Mnie osobiście nie bardzo podoba
się taki punkt widzenia. Trochę to poniża nas Ziemian. Niby to
malutkie szare ludziki o przeciętnych możliwościach,
niemogący osiągnąć gwiazd na niebie. Następnie z
góry zstępują mieszkańcy nieba i sytuacja się
zmienia: na świecie pojawia się Hermes Trysmegist, Pitagoras,
Leonardo da Vinci, Nikolay Rerich, itd. Myślę, że wszystko, co
osiągnęliśmy, zostało zrobione naszą tytaniczną
pracą i talentem. Oczywiście, wymiana informacji i pomoc wzajemna
między cywilizacjami jest możliwa, ale nie w układzie pensjonatu
dla umysłowo ociężałych.
Uważne studia nad egipską spuścizną
przekonują, że źródłem głębokiej wiedzy
często było duchowe mistyczne doświadczenie. Za najbardziej
jaskrawy przejaw takiego duchowego oświecenia, należy
niewątpliwie uważać widzenie Hermesa Trismegista, które
doszło do nas w przekazach i alegorycznej formie: „Pewnego razu, Hermes
długo rozmyślając nad pochodzeniem materii, wpadł w
półsen. Ciężkie odrętwienie zawładnęło
jego ciałem; ale stopniowo jak drętwiało jego duch unosił
się w przestworza. I wtedy wydało mu się, że Istota
nieograniczona w swoich rozmiarach, nie mająca określonej formy,
woła go po imieniu.
-Kim jesteś? – Zapytał Hermes w strachu.
-Jestem Ozyrys, Najwyższy Rozum i mogę zdjąć
zasłonę ze wszystkich
rzeczy.
Cóż chciałbyś zobaczyć?
-Pragnę ujrzeć
źródło całej istoty, chcę poznać Boga.
I od razu Hermes poczuł się zalany cudnym światłem.
W jego przezroczystych falach przepływały urzekające cienie
wszystkich istot. Lecz nagle straszny mrok przepełniony
pełzającymi cieniami opadł na niego. Hermes był
pogrążony w wilgotnym chaosie, pełnym oparów i
złowieszczego szumu. I wtedy dobiegł głos z głębi
otchłani. To było Przywołanie Światła. I w ślad
za nim szybki ogień wyskoczył z wilgotnych głębin w
niezmierzone wysokości eteru. Hermes popędził za ogniem w
świetlistą przestrzeń. Chaos plątał się i
rozplątywał w otchłani, chóry gwiazd migotały nad
jego głową i Głos Światła napełniał
Wieczność.
-Zrozumiałeś to, coś widział? – Zapytał Ozyrys
Hermesa, zachwyconego swoim marzeniem.
-Nie - Odpowiedział Hermes.
-Dowiedz się, co widziała twoja dusza. Widziałeś
to, co przebywa w wieczności. Światło, które
widziałeś na początku, to błogosławiony Rozum. Rozum
ten utrzymuje swoją potęgą wszystko i zawiera w sobie
pierwowzory wszystkich istot. Mrok, w który zapadłeś zaraz
potem, to świat materialny, w którym żyją mieszkańcy
ziemi. Ogień natomiast, co wystrzelił z ciemnych głębin, to
Słowo Boże. Bóg – Ojciec, Słowo – Syn, ich
połączenie oznacza Życie.
-Jakiż cud się we mnie dokonał! – Wykrzyknął
Hermes. – Nie widzę już cielesnymi oczami, widzę oczami ducha.
Jak mógł powstać podobny cud?
-Odbywa się to dlatego, że Słowo przebywa w tobie. To,
co w tobie widzi, słyszy, działa to jest Słowo, święty
Ogień!
-Jeśli tak - powiedział Hermes - to daj mi zobaczyć
życie światów, drogę dusz, skąd pochodzi
człowiek i dokąd zmierza.
-Niech się stanie wedle życzenia twego”.
(E. Surre, „Wielcy Święci”).
Dalej przed Hermesem rozpościera się zadziwiający obraz
siedmiu niebios, który posłużył jako
źródło wielu domysłów, sporów i dyskusji
wśród wielu hermetystów wszystkich pokoleń.
Jedno z zadziwiających miejsc „Widzenia” dotyczy losu ludzkich
dusz i ich nieśmiertelności.
-Czy dusze mogą umierać? – Zapytał Hermes.
-Tak – Odpowiedział głos Ozyrysa. - Wiele ginie
zstępując w materię. Dusza jest córką niebios, a jej
podróż jest próbą. Jeżeli w swojej niepohamowanej
miłości do matki zgubi pamięć o swoim pochodzeniu,
tląca się w niej boska iskra jest w stanie przeistoczyć się
w świecącą gwiazdę i powraca do eterycznej przestrzeni, a
dusza zostaje rozerwana przez wichry i cząstki jej porozrzucane… Taki -
rozległ się głos Ozyrysa - jest los dusz nieodwracalnie
złych i nikczemnych.
„Widzenia” Hermesa legły u podstaw misterium poświęcenia
wybrańców do tajemnicy Ozyrysa. Rekrut przechodził
całą serię ciężkich prób i pokus, docierał
do niuansów świątynnych tajemnic i świętej wiedzy. I
tylko gdy przeszedł obrzęd pochówku w sarkofagu otrzymywał
święcenia, w czasie których słyszał w
szczególności takie słowa: „Nie zapominaj, że prawo
tajemnicy zakrywa wielką prawdę. Pełna wiedza może być
odsłonięta tylko tym braciom, którzy przeszli przez te
wszystkie próby, co i my. Odkrywać prawdę należy
stosownie do rozumu, zakrywając ją przed słabymi, żeby nie
postradali zmysłów, chowając ją przed złymi, aby nie
mogli wyłapać fragmentów i zrobić z nich oręż
zniszczenia. Zamknij ją w sercu swoim i niech przejawia się ona przez
czyny twoje. Wiedza będzie twoją siłą, wiara – twoim
mieczem, milczenie – twoim nieprzeniknionym pancerzem” (E. Surre).
Wtajemniczony, który posiadł wyższą wiedzę,
nierzadko porzucał swoją świątynię i udawał
się w daleką drogę, aby wypełnić jemu tylko znaną
misję. Można sobie wyobrazić, jak niewypowiedzianie trudno
przychodziło takim ludziom żyć z dala od równych sobie intelektem
i wiedzą. Nowe życie wtajemniczony zyskiwał w swoich uczniach.
Zaczarowana różdżka sztafety mądrości była
przekazywana przez wieki i tysiąclecia z kraju do kraju, z kontynentu na
kontynent. Historia ludzkości to w większości historia
wtajemniczonych. Wokół adeptów i ich wiedzy zawsze było
dużo plotek, legend i spekulacji. Chęć poznania tajemnicy, nie
wnikając w jej duchowo-filozoficzną istotę, towarzyszyła
wielu aferzystom. Jednych przyciągała możliwość
wzbogacenia się, innych sława, jeszcze innych po prostu ludzka
ciekawość. Ale „nie dane jest śmiertelnikowi podnieść
moją zasłonę” - mówiła Izyda ustami
starożytnych mędrców. I tajemnica pozostaje tajemnicą,
przechodząc przez próg jawności tylko za przyzwoleniem
posiadających ją adeptów.
Można tylko przypuszczać, jaka to była wiedza.
Niewykluczone, że przejrzysty religijno-filozoficzny system
poglądów na świat towarzyszył ludziom, mimo
przedmiotów kultu i jakiś technicznych urządzeń, zapewniając
swoim właścicielom, tak jak Cylindry Faraona, dotarcie do Prawdy.
Według podania, takim niezwykłym technicznym urządzeniem
był słynny kaduceusz (laska) Hermesa Trismegista.
Człowiek-bóg, Hermes, niósł w ręku skrzydlatą
laskę, owiniętą dwoma wężami. Na niektórych
wizerunkach zamiast wężów widnieją wstążki. Za
pomocą laski Hermes pokonał okropnego stwora – smoka,
skrzyżowanie węża ze świnią i krokodylem,
ryczącego i plującego ogniem. Tym czynem Hermes przypomina
chrześcijańskiego Jerzego Zwycięzcę.
W jednym z greckich mitów o Hermesie-Merkurym mówi
się, jak ratując oblubienicę Zeusa, piękną Io, usypia
swoją czarodziejską laską czujnego stuokiego Argusa (Argosa). W
niektórych książkach okultystycznych opisywana jest budowa
takiej laski. Przygotowywana jest z drogocennych gatunków drzewa –
czarnego, różowego, sandałowego lub z kości
słoniowej ze złotą nakładką na szerokim końcu i
srebrnym lub miedzianym zakończeniem na drugim.
„We właściwy sposób przygotowana laska jest
najpotężniejszą bronią, jaką może posiadać
mag, aby obronić to, co przekazano w jego ręce… Magiczna laska jest
niczym więcej jak nadzwyczajnie sensytywnym magicznym pośrednikiem do
przekazu i koncentracji siły, posiadającą wiedzę maga i
będącą potężną bronią przy intensywnym
pobudzeniu umysłu bez względu na to czy ktoś używa jej
świadomie, czy nie. Strumień mentalnego ognia mknie w kierunku laski,
dlatego tak jak broń palna nie powinna trafić do rąk ani
złego, ani bezmyślnego człowieka. Jest ona potencjalna, lub
inaczej, dokładnie proporcjonalna do mądrości maestro i jego
mentalnej dynamiki. W rękach psychopatycznego idioty jest ona szkodliwa
lub bezużyteczna” (T.G. Burgon, „Świat Egiptu”).
W okultystycznej autobiografii „Wtajemniczenie” Elizabeth Hage
mówi ustami Ptachotepa: „Synowie Boga w swojej ojczyźnie zebrali
materiał, rodzaj miedzi, z której skonstruowali przybory do
chronienia lub promieniowania, zwiększania lub zmniejszania,
najwyższych twórczych częstotliwości albo w ich
podstawowym albo zmienionym stanie. Przybory te zrobione zostały tak,
że zachowują siłę twórczą w czystej
niezmienionej formie, to znaczy w ciągu długiego czasu
działają niczym źródło boskiej siły, jak samo
życie. Najwyższy z tych przyborów jest doskonałym
połączeniem boskiej i materialnej częstotliwości – Boga i
ziemi. Nazywamy to potężnym przewodnikiem energii naładowanym
częstotliwością boskiej istoty „łukiem przymierza”.
Jeżeli wydamy sekret laski synom ludzi, od razu wykorzystają
go do wyrządzenia krzywdy innemu lub sobie samym. Nie są gotowi na
tą wiedzę i długo jeszcze nie będą gotowi. Laska ta
będzie wywieziona z Egiptu przez ostatniego wtajemniczonego,
posiadającego sekretną wiedzę wraz z łukiem przymierza…
Kiedy poczuje zbliżającą się śmierć zniszczy
laskę. Przez jakiś czas łuk będzie nadal emanował
energią, którą był naładowany i niewtajemniczeni
będą nosić go dopóki nie zauważą, że nie
ma on już żadnej mocy. Wtedy ostatnie resztki łuku
będą zniszczone. Tylko tysiąc lat później zrodzi
się potomek Synów Boga i odkryje te prawdy ludziom i właśnie
on zrobi nową laskę magiczną.”
Łuk Przymierza Elizabeth Hage najwidoczniej jest analogią do
biblijnej Arki Przymierza… W legendach dotyczących wtajemniczonych
wspomina się także o innych zagadkowych przyrządach i
przedmiotach o bardzo niezwykłych właściwościach.
Zachowały się przekazy o kamieniach wydających dziwne
dźwięki przy uderzeniu (przypomnijmy sobie kolosy Memnona), o
kamieniach z echem, czy muzykalnych kamieniach. Czarny kamień Kaaby w
Mekce czczony jest przez muzułmanów całego świata.
Zgodnie z przekazami kiedyś był biały i jasny, a
później poczerniał od „łez pielgrzymów i
grzechów świata”.
W książce „Państwo” Platon opowiada o cudownym
pierścieniu, który czyni właściciela niewidzialnym, gdy
przekręci go kamieniem do wewnątrz. Mojżesz i król
Salomon według Józefa posiadali takie pierścienie. Korneliusz
Agryppa twierdzi, że Apoloneusz przedłużył sobie życie
do 130 lat za pomocą siedmiu magicznych pierścieni. Przy okazji,
znany filozof i badacz okultyzmu Elitas Levi dokonał próby
wywołania ducha Apoloniiusza z Tiany. Jednak widmo, które się
pojawiło nie wyraziło ochoty podzielenia się swoją
tajemnicą z ciekawskim filozofem.
A jak rdzenni mieszkańcy Ameryki przemieszczali czterdziestotonowe
bazaltowe monolity – stelle na odległość ponad 100
kilometrów? A jak budowali piramidy?
„...Piramidy chowają wielką tajemnicę. Jak nic innego na
świecie świadczą, że głęboko błądzimy
uważając naszych przodków za „włochate, ogoniaste
czworonogi, zamieszkujące, sądząc po ich przyzwyczajeniach, na
drzewach i mieszkających w Starym Świecie”. W rzeczywistości
nasza genealogia jest znacznie bardziej interesująca. Nasi przodkowie byli
ludem wybitnym. Pozostawili nam ogromny spadek, o którym zupełnie
zapomnieliśmy, szczególnie od czasu, gdy zaczęliśmy
się uważać za potomków małp” (P. D. Uspienskij)
Tym niemniej przypuszczenia o poziomie wiedzy technicznej naszych
dalekich przodków mają niekiedy zupełnie fantastyczny
charakter. Na przykład w 1994 roku w czasopiśmie „Nauka i religia” A.
Archipow rozpatrywał możliwość odwiedzenia
Księżyca przez Ziemian na długo przed naszą erą. Przy
tym autor powoływał się na szereg starożytnych
świadectw i podań. I rzeczywiście. Plutarch na przykład ze
słów jakiegoś obcokrajowca opisuje coś w rodzaju wibracji
Księżyca – delikatne podskakiwanie naszego satelity względem
kierunku na Ziemię. „Ale podobnie jak u nas na Ziemi są głębokie
i obszerne zalewy, tak i na Księżycu są wgłębienia i
kratery. Z nich największy nazywany jest domem Hekate… Dwa inne –
długimi, albowiem po nich dusze (umarłych Ziemian) przedostają
się do części Księżyca, to zwracają się do
niego, to na odwrót ku ziemi”.
Oprócz tego, zgodnie ze współczesnymi danymi
Księżyc stanowi 1/81 część masy Ziemi. Plutarch
właśnie na ten temat oświadcza: „Egipcjanie twierdzą,
że Księżyc jest 72-gą częścią Ziemi”.
Pomyłka wynosi jedynie 12%! Nieźle jak na starożytnych Egipcjan.
Opisy księżycowej powierzchni są bardzo podobne do tego, co ma
miejsce w rzeczywistości, u Plutarcha, w mitach plemion Dogonów z
Afryki, w staroindyjskim eposie. A to już współczesna
informacja: w obrazach księżycowego gruntu amerykańscy badacze
L. A. Heskin, B. L. Jollif i R. L. Korotiev odkryli ziemską glinę lub
coś do niej bardzo podobnego.
Jak odnieść się do
podobnych pomysłów? Naturalnie z powagą i z użyciem do
ich analizy pełnego arsenału współczesnej nauki.
I pozostanie nam tylko mieć
nadzieję na nowe odkrycia starożytnych papirusów, które
przetrwały najazdy barbarzyńców wszystkich czasów. Los
taki spotkał np. znaną Bibliotekę Kairską kalifa Mustangira
(XI w n.e). Nauka, sztuka, 2400 starych manuskryptów Koranu,
która istniała do chwili wejścia na tron wezyra Nasira ad
Daula - okrutnika-analfabety. Rzadkie rękopisy wydawał swoim
żołdakom, którzy wyrzucali teksty, a okładki używali
jako łaty do swoich butów. Jej resztki próbował uratować
gubernator Kairu, wykupując ostatnie książki, został jednak
ograbiony w drodze do Aleksandrii. Część tekstów
złodzieje spalili, zdarłszy skórzane okładki, a
pozostałość wyrzucili na pustyni, gdzie zasypał je piasek.
Długo potem wzgórze to nazywano Tel el Kutub” – „wzgórze
ksiąg”.
Może kiedyś nauczymy
się wskrzeszać wydarzenia przeszłości, by tajemnice
przestały być tajemnicami, które dziś jesteśmy
skazani odbierać i domyślać się ich znaczenia przez nasz
osobisty pryzmat.