Rozdział: "Dar Egiptu"
Dar Egiptu
Przyjechałem rano do instytutu i pierwsze, co zrobiłem, to
poszedłem do Autobachtadze i uroczyście wyłożyłem mu
wydarzenia wczorajszego dnia.
-Tak, to bardzo ciekawe, szczerze potwierdził Auto. – Teraz
należałoby te pałki zbadać na odpowiedniej aparaturze.
-Wszystko w naszych rękach! – Radośnie powiedziałem mu i
skierowałem się
do swojego
laboratorium.
Minął jakiś czas. Wieczorem, gdy wróciłem do
domu z pracy żona przywitała mnie słowami: „Rusłan na
ciebie czeka!”
Poszedłem do pokoju… Uścisnąłem Rusłanowi
dłoń i od razu je zobaczyłem. Na stole leżały dwa
cylindry – miedziany i cynkowy. Światło elektrycznej lampy
miękko załamywało się na polerowanych bokach. Nie
odrywając oczu patrzyłem na ożywającą
starożytność.
-Kiedy zdążyłeś? – Spytałem odwracając
się do Rusłana.
-Jak tylko od ciebie wyszedłem, od razu się tym
zająłem. Porobiłem wyliczenia, pochodziłem po instytucie i
wyżebrałem materiały, umówiłem się z
metalurgami. Jak tylko zrobiłem, od razu przetestowałem.
Wołodia! To działa! Spałem po nich jak zabity. Weź i
spróbuj.
Wziąłem do rąk cylindry, ciężki cynkowy do
lewej, lżejszy miedziany do prawej i siadłem w fotelu,
kładąc ręce z cylindrami na kolana. Metal przyjemnie
chłodził dłoń. Po minucie poczułem słabe
kłucie i wyraźną pulsację krwi w rękach. Lekko
zakręciło mi się w głowie. Zrobiło mi się
przyjemnie w sercu i sennie. Mocno i niewidzialnie wchodziła we mnie
nieznana siła wielkiego starożytnego kraju. „Istnieje coś, przed
czym ustępują i obojętność gwiazdozbiorów i
wieczny szept fal - losy człowieka wyrywającego śmierci jej
zdobycz…” – wyraźnie zadźwięczał mi w sercu tekst
starożytnego papirusu.
Mniej więcej po pięciu minutach położyłem
cylindry na stole. Odczucia były niezwykłe.
-Są twoje, powiedział Rusłan. – Moje leżą u
mnie w domu. Trzeba powiedzieć, że z rzemieślnikami
porządnie się namęczyliśmy – są tam technologiczne
niuanse, które początkowo zawiodły nas w ślepą
uliczkę.
Potem długo omawialiśmy nasze wrażenia z zagadkowych
Cylindrów Faraona.
Fantazja uniosła nas daleko. Kto wie, być może
życie zbudowane jest o wiele bardziej skomplikowanie, niż to twierdzi
prymitywny w swojej istocie materializm i dla duszy człowieka,
która przestąpiła próg bytu, tzn. po śmierci jej
ciała fizycznego wszystkie jej ziemskie związki, możliwości
i dążenia bynajmniej nie robią się chaotyczne i nie
znikają (co byłoby równoważne z całkowitą i
prawdziwą jej śmiercią), a jednak nadal żyją i
rozwijają się zgodnie z prawami tamtego świata, nie tracąc
tajemnych związków ze światem żywych. Dusze
zmarłych, „zmęczonych”, jak ich nazywali Egipcjanie, żyją i
porozumiewają się w nowym świecie, zachowując i
wzbogacając swoją poprzednią ziemską mentalność,
łączącą ich w to, co my nazywamy „Wielkimi Cywilizacjami
Przeszłości”. W tym znaczeniu słowa Wielkie Cywilizacje są
żywe i ich wpływ na nasze życie jest nie mniej realny niż
nasze stosunki z sąsiadami. Ludzkość zawsze instynktownie
czuła sprawiedliwość tego wielkiego prawa egzystencji, inaczej
nie podążałaby za mądrym przykazaniem „nie obrażajcie
umarłych”. Spróbujcie złamać to przykazanie, a zetkniecie
się z „klątwą faraonów” lub z czymś równie
okropnym. Przestrzegajcie go, kochajcie i szanujcie waszych przodków, a
wezmą was pod swoją opiekę. Wtedy bogowie przejawią wobec
was swoją miłość, tak jak przejawia ją Egipt w postaci
przekazanej nam wiedzy, filozofii i dzieł sztuki. Jednakowoż drogi i
sposoby, którymi dochodzą te dary do rąk ludzi bynajmniej nie
są przypadkowe, a uwarunkowane skomplikowanym łańcuchem
wydarzeń i przyczyn, prawie ukrytych przed okiem ludzi i tworzących
kontakt i wzajemny wpływ między cywilizacjami: naszą i
minioną.
Nasze wątpliwości zaprawdę są bezgraniczne!
Odkrywszy prawa klasycznej mechaniki całkowicie zawierzyliśmy temu,
czym one rządzą. Następnie dochodząc do teorii
względności i mechaniki kwantowej z przekonaniem fanatyków
powtarzamy ten sam błąd. Tak więc istnieje przepaść
niewiedzy i prawa moralne, które wydają się, grać w
życiu wszechświata rolę nie mniejszą, a być może
większą niż wszystkie pozostałe zasady razem wzięte.
Można wspomnieć straszny upadek Kartaginy wiosną 146
p.n.e. Starożytny rzymski historyk Apian pozostawił nam opis
okropnych obrazów tragedii wielkiego miasta. Kto wie jak związana
jest ta tragedia ze śmiercią dziesiątków tysięcy
kartagińskich dzieci… Kartagińczycy składali na ofiarę
swoim bogom Baalowi–Molochowi i bogini Tanit swoich pierworodnych synów.
Przy świątyni Tanit składano urny ze szczątkami
nieszczęsnych dzieciątek, a te zasypywano ziemią. Następnie
tworzyli kolejny poziom, potem jeszcze jeden i jeszcze…
Dialektyka życia jest niczym strzała puszczona w
dziesiątki tysięcy niewinnych ofiar, która na koniec
sięgnęła tych, co wzięli je na ofiary. Setki tysięcy
umęczonych, spalonych, zaduszonych – coś takiego nie może
ujść bez kary. I giną w ogniu zemsty cywilizacje
Atlantów, Inków, Mohiendżo-Daro, zawalają się mury
Kartaginy i Persepolis, Rzymu i Troi.
Jestem daleki od chęci idealizowania Starożytnego Egiptu. On
także palił, podbijał, rozprawiał się z niepokornymi.
I sam obrócił ziemską egzystencję w decydującą
godzinę. Ale w nim było coś takiego, co wywołuje
głęboki szacunek i wyróżnia go z wielu krwawych
despotów starożytności. I najważniejsze, w Egipcie
zaczynając od okresu dynastii nie przynoszono bogom krwawych ofiar.
Człowiek, jego życie i dusza niewątpliwie były cenione w
Egipcie bardzo wysoko, co zrodziło w efekcie wysoką wiedzę i
uduchowioną sztukę. Być może, dlatego po tysiącach
lat, Egipt wywołuje w nas żywą ciekawość i pobudza
wciąż na nowo do powrotów ku niemu w książkach, obrazach
i poszukiwaniach Prawdy. Współczesna cywilizacja związana z
Egiptem wiele mu zawdzięcza i czuje jego żywą
nieśmiertelną duszę. Czyż nie jest zadziwiająca
historia, która wydarzyła się w 1936 roku w angielskim
mieście Blackpool? Nauczycielka miejscowej szkoły pogrążona
w hipnotycznym transie wypowiedziała dziwne słowa: „nu je tena”. Specjaliści
przesłuchali gramofonowy zapis tych słów i przyznali, że
pochodzą z języka staroegipskiego, który zaniknął
tysiące lat temu. Fraza „nu je tena” oznaczała: „jestem bardzo
stara”.
Kilka lat parapsychologowie pracowali w kontakcie z angielską
nauczycielką, aby dowiedzieć się imienia zagadkowej kobiety,
która przekazała sygnał ze świata umarłych.
Nazywała się Telika i była czwartą żoną faraona
Amenchotepa III. Co najciekawsze, archiwum pisma klinowego Tel-el-Amarna,
rzeczywiście posiada krótką informację o tym, że
Amenchotep był żonaty czwarty raz z siostrą babilońskiego
króla. Lecz imię jej było nieznane historykom.
Cóż to takiego? Kontakt ze światem umarłych?
Podłączenie do banku informacji o Przeszłości? Przed
tą zagadką pozostaje tylko rozłożyć ręce. Ile
jeszcze niepoznanych rzeczy! Patrzyłem na Cylindry i myślałem:
„Jak działacie na organizm człowieka? Czy zrodziłyście
się w świętej ciszy egipskiej świątyni czy waszą
tajemnicę przekazała Egiptowi jeszcze bardziej starożytna i
potężna cywilizacja? Może jesteście z Atlantydy? Wtedy
byście pamiętały Miasto Złotych Bram i
oślepiający blask jego latających statków.
Słyszałyście jak brzmi język dziś już zapomniany
na zawsze i modlitwy, od których w duszy zaczynają cichutko
drgać niewidoczne struny…”
Dwa ostatnie dni były niewątpliwie Łaską Egiptu.
Skądś spoza granic osiągalnego, z głębin
tysiącleci, z kraju unoszącego wszystko dalej i dalej przez
nieubłagany czas, przyszły te dziwne błyszczące przedmioty.
Ich przeznaczenie jest niejasne, ich możliwości trzeba zbadać.
Rozumiałem, że Cylindry to dar dla ludzi i praca czeka mnie
niemała. Rusłan znalazł rękopis i zrobił Cylindry.
Moje zadanie to zbadać je i na nowo wrócić do życia
straconą kiedyś Wiedzę. Teraz już dokładnie
wiedziałem, że jestem związany z Egiptem mocnymi więzami i
odczuwałem za sobą jego niewidoczną, ale zdecydowaną moc.