Rozdział: "W egipskiej sali ermitażu"
W EGIPSKIEJ SALI ERMITAżU
Do tej sali zawsze wchodzę
starając się stąpać jak najciszej. Wydaje mi się,
że wszystko tu zapadło w najgłębszy sen, w którym
piękno zlało się z tajemną ezoteryczną wiedzą i
moja obecność nie zawsze może być mile widziana... Dobrze
wiem, że suchy klimat Egiptu chroni drzewo i tkaninę przed gniciem i
rozpadem, ale kiedy widzę ślady dłuta i podpis na
wspaniałym drewnianym sarkofagu Egipcjanki It, wydaje mi się, że
robotnicy wyszli stąd tydzień temu.
Niekiedy naruszam regulamin
Ermitażu i dotykam ręką chłodny bazalt.
Pod palcami cudowny splot
hieroglifów, wizerunki wojowników, rzeczywiste i magiczne
wydarzenia. Sarkofagi są ogromne i pewnie bardzo ciężkie, ale
kształty zrobione właściwie, i wyglądają jak lekkie
łódki unoszące swoich właścicieli w
wieczność, do nieznanego królestwa Anubisa.
Na wystawach jest wiele ciekawych
rzeczy. Żałobne figurki uszebti, fragmenty tkanin, delikatny papirus,
nie wiadomo, jakim cudem dotrwał do naszych czasów. Bazalt,
alabaster, piaskowiec, drzewo...
Materiał jest
różny, ale technika obróbki jednakowo doskonała i
napawa swoją duchowością. Służąca bogini
miłości Bastet – mała kotka – patrzy na mnie z dobrze znanym
wyrazem wąsatej mordki. Od dzieciństwa żywię sympatię
do tych sympatycznych i niezależnych postaci. Kamienne święte
skarabeusze, wydaje się, czekają tylko na znak, żeby
rozpocząć swoje zwykłe zajęcie – toczenie niewielkich
kuleczek.
Przy rzeźbie Amenemcheta III
stoję długo. Rozumna, wytrwała twarz. Patrzy na mnie z
otchłani tysiącleci, mocarny władca wielkiego kraju. Niekiedy
majaczy mi się delikatny uśmiech na kamiennych wargach.
A to już całkiem bliska
mi rzecz: paleta egipskiego malarza. Prawda, że wygląda trochę
inaczej niż współczesna? W wolnym czasie też rysuję
i byłoby dla mnie bardzo ciekawe omówić z
właścicielem palety jego pogląd na sztukę. Żeby
powiedział coś o „Czarnym kwadracie” Malewicza czy powiedzmy o
„Danai” Rembrandta.
Wysoka sztuka, skomplikowana
religia… i niezauważalna obecność jeszcze czegoś, czego
słowami i cyframi nie można wyrazić, ale odchodząc wynosisz
z sobą uczucie, że dzisiaj otrzymałeś więcej niż
poprzednim razem.
To dziwne oddziaływanie minionego na teraźniejszość
niepokoi mnie. Jako fizyk nie znajduję na to wyjaśnienia. Chiński
poeta liryczny z VIII wieku Li Bo tworzył prawie trzynaście stuleci
temu. A w nasze dni jego wiersze dźwięczą w pieśniach
znakomitej artystki Anny Smirnowej:
„Zaczynam śpiewać i w
takt
Kołysze się
Księżyc.
Pląsam i pląsa
cień mój,
Bezdźwięczny i
długi…
I znów przez życie
samotnie
Przychodzi mi wędrować
Do spotkania z tą,
która wśród gwiazd
Przy drodze mlecznej…”
„Wśród
kwiatów”
Aparatura stereo pozwala
dokładnie słyszeć modulację głosu i fletu.
Słucham i dobrze rozumiem: pomimo trywialnego związku przyczynowo-skutkowego
wydarzeń przez jakiś nieznany kanał otwiera się przede
mną jeszcze coś…
Życiowe doświadczenie i
intuicja podpowiadają: w naszych losach istnieje jakieś
przeznaczenie. Być może ledwie za kilkaset lat będą
sformułowane prawa, według których rozwija się wszystko,
co żywe. Nie wiem czy będą w formułach tych praw
występować modne słowa „biopole”, „energia kosmiczna”, itd. Ale
mam pewność, że każdy nowy człowiek wchodzi do naszego
życia nieprzypadkowo, że jego słowa zwrócone do nas
przepełnione są głębokim sensem. Nie na próżno
starożytni mędrcy twierdzili, że każdy spotkany
człowiek jest naszym nauczycielem.
Takim właśnie
głębokim sensem wypełnione jest wszystko, co dzieje się z
nami. Trzeba tylko zrozumieć sens i złapać go. I dopóki
nie posiądziemy dokładnej wiedzy o pochodzeniu (i nie wiadomo, czy
będziemy ją kiedykolwiek mieli), kierować można się
tylko intuicją, głosem serca.
Niezwykły związek z
przeszłością intuicyjnie odczuwa wielu ludzi. Ktoś
pasjonuje się historią Starożytnych Indii, ktoś szalenie
potrzebuje przeczytać książkę o Wyspie Wielkanocnej. Prawie
wszyscy moi znajomi interesują się słowiańska historią
i czytają książki Karamzina, Kluczewskiego i Sołowiowa. I
każdy z nich ma jakiś czasowy wycinek historii, geograficzne miejsce
na mapie lub historyczne wydarzenia, które są mu najbliższe.
Takie miejsce mam i ja. Jest nim Egipt.